-Taa.. -Derek przeciągnął to tak jakby się nad czymś bardzo zastanawiał. -Musimy tylko rozgryźć jak mamy się dostać do tego pokoju bez złapania przez ochronę. Korytarze są najprawdopodobniej nimi przepełnione. Nie ma jak się tam wślizgnąć.
-Czy to są
szyby wentylacyjne? -odezwał się Justin wskazując na prostokątne
rzeczy wydrukowane na papierze.
Derek spojrzał na nie uważnie.
-Wydaję mi się, że tak.
Derek spojrzał na nie uważnie.
-Wydaję mi się, że tak.
-Myślisz,
że są bezpieczne?
-Może.. -powiedział obojętnie.
-Może.. -powiedział obojętnie.
-Cóż.. Co
jeśli Lyra, Alexis i Marcie wkradłyby się szybami..-Justin wskazał
palcem na jeden z prostokątów i przejechał nim trasę do drzwi,
przy których powinniśmy się znaleźć. -I udałyby się do drzwi,
kiedy ja i chłopaki będziemy uważnie obserwować korytarzowych
goryli?
Derek
uśmiechał się coraz szerzej.
-To jest
genialne! -zawołał wciąż nad tym myśląc. -Ale na pewno mają
tam kamery, od razu was zobaczą.
-Dlatego właśnie mamy Alexis -powiedział Justin kładąc jej dłoń na ramieniu. -Wkradnie się do pokoju ochrony i odwróci uwagę znajdujących się tam mężczyzn.
-Dlatego właśnie mamy Alexis -powiedział Justin kładąc jej dłoń na ramieniu. -Wkradnie się do pokoju ochrony i odwróci uwagę znajdujących się tam mężczyzn.
-Idealnie! Jak wtedy gdy rozproszyła facetów w Chicago na złoty medal!
-krzyknął uśmiechnięty Brandon.
-Cóż,
jestem dobrą przeszkadzajką -powiedziała uśmiechając się
łagodnie.
Zaśmiałam
się lekko.
-Więc mamy
plan! -podsumował Derek klaszcząc parę razy w dłonie, po czym
nerwowo się uśmiechnął, gdy spojrzał na nas wszystkich. -Możecie
już iść. Tylko Justin, nie rozmawiaj z Marcie -dodał biorąc swój
telefon.
-A
dlaczego? -spytał.
-Ponieważ
powiedziała "jeśli usłyszę ten popierdolony głos głupiego
Justina mówiący do mnie, poderżnę mu gardło". Więc jeśli
chcesz być żywy, to na twoim miejscu bym się do niej nie odzywał
-przypomniał mu.
Zwęziłam
oczy patrząc na nich. Co jest z tą Marcie?
-Możecie już iść -ponownie wypraszał nas ze swojego pokoju.
Wstaliśmy z krzeseł i zanim Justin mógł cokolwiek powiedzieć Derek już rozmawiał z kimś przez telefon.
Chłopak złapał moją dłoń i razem wyszliśmy z pokoju.
-Możecie już iść -ponownie wypraszał nas ze swojego pokoju.
Wstaliśmy z krzeseł i zanim Justin mógł cokolwiek powiedzieć Derek już rozmawiał z kimś przez telefon.
Chłopak złapał moją dłoń i razem wyszliśmy z pokoju.
-Kim jest
Marcie? -wyszeptałam do niego, gdy szliśmy odebrać Braydona.
-Dziewczyną,
z którą umówiłem się parę razy -odszeptał. -Jest razem z nami
zamieszana w ten mały plan -moje usta lekko się otworzyły. -Nie
tknie cię, bez obaw. Nie pozwolę jej -złożył soczystego całusa
na moim policzku po czym schylił się i wziął Braydona od faceta,
który się nim zajmował.
Wyszliśmy
z budynku i wsiedliśmy do auta, po czym wyjechaliśmy na drogę.
-Myślisz,
że ten plan rzeczywiście zadziała? -Alex spytał Justina i
Brandona.
-Miejmy
nadzieję -odpowiedział spokojnie Justin.
Kiedy w
końcu dotarliśmy do hotelu rozeszliśmy się do pokoi przygotować
się na karnawał, na który najwidoczniej się wybieramy. Alex i
Brandon zapowiedzieli już, że będą mieć oko na Braydona, kiedy
ja i Justin będziemy "poznawać" się nawzajem. Osobiście
uważam, że jest to głupi pomysł, ponieważ nie chcę poznawać
tego kretyna.
Oplótł
ramię wokół mojej talii, kiedy weszliśmy na teren karnawału
przeciskając się przez tłum ludzi.
-Więc,
powiedz mi coś o sobie Lyra -uśmiechnął się kupując nam watę
cukrową. -Po pierwsze, ile masz lat?
To smutne,
mieszka ze mną od paru dni, a nawet nie wie ile mam lat.
-Osiemnaście.
We wrześniu skończę 19 -starałam się być miła. -A
ty?
-Dwadzieścia -powiedział krótko przed oddaniem mi waty.
Spacerowaliśmy rozmawiając i rozmawiając. Dowiedziałam się, że jego rodzice zmarli, kiedy miał tylko 14 lat, potem zamieszkał wraz z Alexem i Brandonem. Wiem już również że urodziny ma 4 marca. Wiem również, że jego ulubiony kolor to fioletowy, ulubione jedzenie to spaghetti i że nienawidzi, gdy ludzie go zaczepiają.
-Dwadzieścia -powiedział krótko przed oddaniem mi waty.
Spacerowaliśmy rozmawiając i rozmawiając. Dowiedziałam się, że jego rodzice zmarli, kiedy miał tylko 14 lat, potem zamieszkał wraz z Alexem i Brandonem. Wiem już również że urodziny ma 4 marca. Wiem również, że jego ulubiony kolor to fioletowy, ulubione jedzenie to spaghetti i że nienawidzi, gdy ludzie go zaczepiają.
-Chodźmy
na tą kolejkę! -krzyknął.
Wyglądał
jak podekscytowane małe dziecko co było jedną z
najsłodszych rzeczy jakie widziałam, to muszę przyznać.
Zaśmiałam
się.
-Zarąbiście!
Kolejka do wymiocin...
Od razu się uśmiechnął i splótł nasze palce.
Od razu się uśmiechnął i splótł nasze palce.
-Nie
zwymiotujesz kochanie.
-Skąd możesz wiedzieć? -uniosłam brwi.
-Skąd możesz wiedzieć? -uniosłam brwi.
Słodko
wzruszył ramionami.
-Po prostu wiem.
-Po prostu wiem.
Zaczął
iść na przód ciągnąc mnie za dłoń w kierunku rollercoastera.
To była
ogromna kolejka, tyle wam mogę powiedzieć.
Jęknęłam, gdy staliśmy w kolejce po bilet.
-Nie wierzę, że zmuszasz mnie żebym to zrobiła.
Złapałam moje włosy w luźnego kucyka opierając się o małą barierkę wydzielającą kolejkę.
-Nie zmuszam cie do tego. Możesz po prostu odejść -uśmiechnął się.
Jęknęłam, gdy staliśmy w kolejce po bilet.
-Nie wierzę, że zmuszasz mnie żebym to zrobiła.
Złapałam moje włosy w luźnego kucyka opierając się o małą barierkę wydzielającą kolejkę.
-Nie zmuszam cie do tego. Możesz po prostu odejść -uśmiechnął się.
-Nie ulega
wątpliwości to, że jednak byś mnie złapał -mrugnęłam. -Nie
pozwoliłbyś mi nigdzie odejść.
Zaśmiał
się tonem, jakby załapał o co mi chodzi.
-Widzisz? Zaczynamy już siebie poznawać kochanie -trącił mnie lekko łokciem.
Zrobił dzióbek z ust i pochylił się naprzód złączając nasze usta. Dla niego było to tylko cmoknięcie, ale dla mnie - czułam, że to było więcej niż to.
Jego ramię osunęło się na moją talię, gdy wciąż staliśmy w kolejce. Gdy posuwaliśmy się do przodu ludzie zaczęli się nam przyglądać, chociaż nie jestem tego pewna. To były dziewczyny, myślę, że miały zupełnie inny powód, żeby na ''nas'' patrzeć.
Patrząc na Justina: Cholera, chciałabym go przelecieć.
Patrząc na mnie: Ble, co za brzydka dziwka.
-Widzisz? Zaczynamy już siebie poznawać kochanie -trącił mnie lekko łokciem.
Zrobił dzióbek z ust i pochylił się naprzód złączając nasze usta. Dla niego było to tylko cmoknięcie, ale dla mnie - czułam, że to było więcej niż to.
Jego ramię osunęło się na moją talię, gdy wciąż staliśmy w kolejce. Gdy posuwaliśmy się do przodu ludzie zaczęli się nam przyglądać, chociaż nie jestem tego pewna. To były dziewczyny, myślę, że miały zupełnie inny powód, żeby na ''nas'' patrzeć.
Patrząc na Justina: Cholera, chciałabym go przelecieć.
Patrząc na mnie: Ble, co za brzydka dziwka.
Zaczęłam
się czuć skrępowana, gdy wciąż na mnie dziwnie patrzyły.
Spojrzałam w inną stronę, starając się najbardziej jak tylko
mogłam nie zwracać na to uwagi. Jedyne słowa wypowiedziane przez
jedną z dziewczyn, które usłyszałam brzmiały "gruba dupa, a
myśli, że jest ładna". To mnie złamało. Uderzyły we mnie
wspomnienia ciężkie jak tona cegieł.
Te same słowa.. jesteś
gruba.. jesteś brzydka..
Justin spojrzał na mnie lekko przestraszony, gdy moje serce zaczęło bardzo szybko bić.
-Wszystko dobrze? -spytał mnie nie mając pojecie o tym co dziewczyny szeptały.
Pokiwałam nie parząc mu w oczy. W te piękne, diabelskie, orzechowe oczy, przez które nie mogę kłamać, gdy tylko na nie spojrzę...
Justin spojrzał na mnie lekko przestraszony, gdy moje serce zaczęło bardzo szybko bić.
-Wszystko dobrze? -spytał mnie nie mając pojecie o tym co dziewczyny szeptały.
Pokiwałam nie parząc mu w oczy. W te piękne, diabelskie, orzechowe oczy, przez które nie mogę kłamać, gdy tylko na nie spojrzę...
Szybko
obrócił się całym ciałem w moją stronę i zdjął moje dłonie,
którymi trzymałam się twarzy. Podszedł bliżej, starając się,
abym na niego spojrzała, ale nie mogłam.
-Kochanie, co się dzieje?
Nic nie mówiłam. On mi tego nie ułatwiał.
Słyszałam szepty dziewczyn głośniej niż ich niepodśmiewanie. Wreszcie Justina spojrzał w tym samym kierunku co ja. Patrzył tam i wydawało się jakby przysłuchiwał się temu o czym mówią.
Przeniósł wzrok z powrotem na mnie, ale ja nie chciałam na niego patrzeć.
-Naprawdę słuchasz się tych dziewczyn? -spytał mnie.
Kolejka się ruszyła i poszliśmy trochę do przodu, a ja wciąż nie odpowiedziałam na jego pytanie, bo nie wiedziałam jak.
-Nie jesteś gruba, Lyra. Mam nadzieję, że o tym wiesz.
-Kochanie, co się dzieje?
Nic nie mówiłam. On mi tego nie ułatwiał.
Słyszałam szepty dziewczyn głośniej niż ich niepodśmiewanie. Wreszcie Justina spojrzał w tym samym kierunku co ja. Patrzył tam i wydawało się jakby przysłuchiwał się temu o czym mówią.
Przeniósł wzrok z powrotem na mnie, ale ja nie chciałam na niego patrzeć.
-Naprawdę słuchasz się tych dziewczyn? -spytał mnie.
Kolejka się ruszyła i poszliśmy trochę do przodu, a ja wciąż nie odpowiedziałam na jego pytanie, bo nie wiedziałam jak.
-Nie jesteś gruba, Lyra. Mam nadzieję, że o tym wiesz.
-Justin,
nie musisz mówić takich rzeczy, żeby sprawić, żebym poczuła się
lepiej...
Przyłożył dłoń do moich ust.
-Przez te dni, które mnie znasz, nie zorientowałaś się jeszcze, że nie jestem kłamcą?
Przyłożył dłoń do moich ust.
-Przez te dni, które mnie znasz, nie zorientowałaś się jeszcze, że nie jestem kłamcą?
-Tak,
ale..
-Żadnych ale. Cokolwiek bym nie powiedział, to właśnie to miałem kurwa na myśli -powiedział spokojnie.
Uśmiechnął się po czym pocałował mnie w policzek. Złapał mnie za biodra, przysunął bliżej siebie i zaczął delikatnie całować w usta przed szepczącymi dziewczynami.
Jego dłoń powoli oplotła moją i obydwoje obróciliśmy się do dziewczyn stojących naprzeciwko nas.
-No i co się tak patrzycie? Miejcie pewność, że będziemy to robić częściej, biorąc pod uwagę, że patrzycie się na mnie i moją dziewczynę już przynajmniej z 10 minut, skończycie wreszcie? -uśmiechnął się unosząc brwi. One również się uśmiechnęły, ale żadna z nich się nie odezwała. -Taak, tak myślałem -urwał. -Dziwki -wymamrotał tak żebym tylko ja mogła to usłyszeć.
Zaśmiałam się, a on pocałował mnie w policzek dalej trzymając mnie mocno za rękę.
Czy mogę stwierdzić, że on był dziś dobry człowiekiem?
Albo inaczej, czy to jest rzeczywiście Justin czy ja śnie?
-Żadnych ale. Cokolwiek bym nie powiedział, to właśnie to miałem kurwa na myśli -powiedział spokojnie.
Uśmiechnął się po czym pocałował mnie w policzek. Złapał mnie za biodra, przysunął bliżej siebie i zaczął delikatnie całować w usta przed szepczącymi dziewczynami.
Jego dłoń powoli oplotła moją i obydwoje obróciliśmy się do dziewczyn stojących naprzeciwko nas.
-No i co się tak patrzycie? Miejcie pewność, że będziemy to robić częściej, biorąc pod uwagę, że patrzycie się na mnie i moją dziewczynę już przynajmniej z 10 minut, skończycie wreszcie? -uśmiechnął się unosząc brwi. One również się uśmiechnęły, ale żadna z nich się nie odezwała. -Taak, tak myślałem -urwał. -Dziwki -wymamrotał tak żebym tylko ja mogła to usłyszeć.
Zaśmiałam się, a on pocałował mnie w policzek dalej trzymając mnie mocno za rękę.
Czy mogę stwierdzić, że on był dziś dobry człowiekiem?
Albo inaczej, czy to jest rzeczywiście Justin czy ja śnie?