wtorek, 2 kwietnia 2013

03. Kim dla ciebie jest Braydon?

Najprawdopodobniej minęło już coś około godziny odkąd Justin zostawił mnie samą w tym pokoju, z głową pełną pytań bez odpowiedzi. Czekałam i czekałam.. Mogłabym również teraz uciec, gdybym chciała. Najprawdopodobniej mogłabym uciec. Ale bezwzględność Justina i jej brak u mnie nie utrzyma mnie przy życiu. Westchnęłam po czy położyłam się na miękkim łóżku bawiąc się paznokciami.
Czekaj.. A co jeśli wciąż mam mój telefon? Szybko sprawdziłam kieszeń i zdałam sobie sprawę, że go tam nie było. Westchnęłam smutno.
Nagle usłyszałam, że gałka lekko się porusza, a drzwi otwierają się powoli. Poczułam jak się cała spinam, ale wtedy zobaczyłam małą główkę wystającą zza skrzypiących drzwi. Był to chłopczyk. Może miał z cztery latka.
Co za chory sukinsyn. Czy tego małego chłopca też porwał? Co jest z nim nie tak do cholery?
-Cześć -powiedział delikatnie trzymając w rękach misia. Był ładnie ubrany. Jego włosy były w odcieniu brązu. Miał na sobie czerwono-niebieską koszule w kratę, jasne, jeansowe spodnie i mały brązowy pasek. Ubrany by jak nastolatek.
-Hej -uśmiechnęłam się lekko w jego stronę jak wszedł do środka i zamknął drzwi za sobą.
-Jestem Braydon, a ty? -zapytał siadając obok mnie na łóżku.
-Lyra. Miło mi cię poznać -uśmiechnęłam się, a on odpowiedział mi tym samym.
-Jesteś ładna. Jesteś nową przyjaciółką tatusia? -zapytał.
Miałam zmieszany wyraz twarzy. Kto jest jego ojcem? Nie chciałam kłamać dziecku czy też straszyć go, że nawet nie wiem kim jest jego tata. Więc tylko się uśmiechnęłam i skinęłam głową.
-Taaak, możesz nazwać mnie przyjacielem.
-Lubię cię -uśmiechnął się. -Nie lubiłem żadnej innej dziewczyny którą tatuś przyprowadzał do domu.
Zanim zdążyłam się odezwać drzwi się otworzyły i Justin wszedł do pokoju z siniakiem na twarzy.
-Braydon, co ty tutaj robisz? -zapytał, jakoś tak dorośle.
-Tylko rozmawiałem z twoją przyjaciółką -powiedział to w najsłodszy sposób jaki się dało, a ja spojrzałam na niego ze strachem.
-Musisz iść do łóżka, mały człowieku -złapał go za jego klatkę piersiową i przerzucił sobie przez ramię.
Chłopiec kopał i krzyczał w plecy Justina, ale ten nawet nie drgnął.
-Ale ja nie chcę tatusiu! Chcę tu zostać i pobawić się z Lyrą! -wykrzyczał wywołując tym mój cichy chichot. Ale po chwili zmienił mi się wyraz twarzy, gdy dotaro do mnie całe zdanie.
Tatuś.. On właśnie nazwał go tatusiem, prawda? Chwila.. Justin ma syna? Kryminalista i osoba bez serca ma swoje dziecko? Ja śnię czy jak?
-Wybacz koleżko, ale już przekroczyłeś swoją godzinę -powiedział, podkreślając słowo "przekroczyłeś" w zdaniu. -Zaraz wracam -rzucił w moją stronę, po czym opuścił pokój, zostawiając otwarte drzwi. Spojrzałam prosto w otwarte drzwi, które pokazywały widok na korytarz. Miejsce w którym byłam nie było właściwie takie tandetne. W pewien sposób było.. ładne.
Nagle zobaczyłam jego sylwetkę zmierzającą w moją stronę.
-Masz syna? -spytałam tak szybko jak tylko się pojawił.
-Tam, mam. Jakiś problem? -warknął.
Pokręciłam głową czując się odrobinę winna za ton jaki przybrałam, zadając to pytanie.
-Nie. Po prostu jestem tylko zaskoczona, że kryminalista chciałby mieć małego, czteroletniego syna.
-Hm.. -zaczynał się irytować.
Nie chciałam zadawać mu więcej pytań wiedząc że nie jest w nastroju na odpowiadanie.
Wtedy mój żołądek zaczął o sobie przypominać, wydając z siebie dźwięk.
-Jesteś głodna? -zapytał.
Pokiwałam głową, bojąc się jego reakcji gdybym powiedziała "tak, jestem głodna".
Machnął ręką dając mi tym znak, że mam iść z nim. Wstałam i zaczęłam podążać za nim przez korytarz i przez salon gdzie dwaj chłopcy siedzieli na kanapach i pili piwo. Odwrócił się do mnie i powiedział.
-Ignoruj ich. Są trochę.. napaleni.. gdy są pijani -jego ciepły oddech uderzył moje ucho.
Przytaknęłam i szłam dalej za nim.
-O hej Lyra! -jeden z nich krzyknął. -Justin, mogę ją wypożyczyć na noc?
Wywróciłam oczami nawet na nich nie patrząc i weszłam za Justinem do kuchni. Spotkaliśmy tam dziewczynę z długimi, kręconymi blond włosami i ogromnymi cyckami, mogę dodać. Miała na sobie dopasowany, sportowy, różowy top na ramiączkach i również różowe dresy do jogi.
Justin otworzył lodówkę, zachowując się jakby dziewczyny tu wcale nie było. Przełknęła łyk wody gapiąc się na mnie.
-Kolejna dziewczyna, Justin? -zapytała z obrzydzeniem wciąż patrząc na mnie.
-Właściwie, zatrzymuję tylko tą jedną -uśmiechnął się i mocno objął mnie w okół talii.
-Co sprawia.. -próbowałam wyrazić swoją urazę, ale chłopak ścisnął mnie mocniej w talii, powodując, że zmieniłam zdanie co do słów które chciałam wypowiedzieć. -Taak, zostaję. Jestem Lyra -uśmiechnęłam się do niej.
Odwzajemniła uśmiech i tym razem odezwała się milej.
-Alexis -wyciągnęła dłoń  moją stronę.
Uścisnęłam ją grzecznie nie chcąc żeby Justin potem wygadywał o mnie jakieś gówna za bycie suką czy coś.
-Możesz stąd iść Alexis? Do swojego pokoju czy gdzieś -odezwał się do niej.
-Chwila Justin.. Czy ona ma ze sobą jakieś ciuchy? 
Skądś wiedziała, że zostałam porwana czy co? Ponieważ jeśli wiedziałabym, że zostaję tu na zawsze przyniosłabym ze sobą ubrania oczywiście.
-Nie, ale kupie jej coś -odpowiedział wyraźnie już odrobinę zirytowany.
-C.. -próbowałam coś powiedzieć, ale nikt mnie nie słuchał.
Wywróciła oczami.
-Mogłabym jej pożyczyć parę ciuchów, przecież wiesz.
-Oczywiście, że wiem -powiedział wypuszczając mnie ze swoich objęć, po czym zaczął wypychać ją z pokoju. -Jeśli chciałbym, żeby nosiła twoje ubrania to bym po prostu wszedł do twojego pokoju i je sobie wziął.
W końcu dziewczyna znalazła się po za kuchnią.
-Kto to jest? -spytałam. -Jest miła.
-Jest wkurzająca -odpowiedział obojętnym tonem otwierając jeszcze raz lodówkę. -Jest tylko dziewczyną, która pomaga nam w naszej pracy.
Zanim mogłam zapytać o jaką prace mu chodzi szybko zmienił temat.
-Co byś zjadła? Jest kurczak, resztki steku, mięso z fasolą, mrożona pizza pepperoni.. -wymieniał. Moja twarz wyrażała obrzydzenie, mimo że on nie mógł tego zobaczyć, bo był zbyt zajęty patrzeniem w lodówkę.
-Czy masz jakiekolwiek jedzenie przez które nie musiało zginąć zwierze? -spytałam.
Wyglądał na zdezorientowanego marszcząc te brwi, gdy na mnie patrzył. Nagle jednak przytaknął ze zrozumieniem.
-Jesteś wegetarianką?
Pokiwałam głową powoli.
-Cóż, mamy sałatkę -powiedział drapiąc się po karku.
Ponownie pokiwałam głową, a on wyjął torebkę z gotową sałatką do której tylko dodaje się sos.
Wziął miskę i sos czosnkowy z lodówki, położył wszystko na blacie. Wysypał zawartość torebki do miski, wyrzucił papier. Zamieszał sos i postawił wszystko obok mnie wraz z widelcem.
Usiadłam na niewygodnym krześle barowym, a on stał nade mną patrząc jak jem. Czułam się niezręcznie, byłam skrępowana. Nie jest to wymarzona chwila do jedzenia.
-Możesz przestać się na mnie patrzeć? -zaśmiałam się nerwowo.
Szybko odwrócił wzrok.
-Przyjdź do mojego pokoju jak skończysz -powiedział nieco gniewnie po czym zatrzasnął drzwi za sobą.
Poczułam się zdezorientowana, jak on mógł tak nagle stawać się zły, ale potem przypomniało mi się, że prawdopodobnie jest bipolarny.
Wyszłam z kuchni gdy zjadłam całą porcje sałatki i napiłam się wody. Przyśpieszyłam kroku przechodząc przez salon nie chcąc nawiązać kontaktu wzrokowego ani słyszeć gwizdów chłopaków.
Szukałam pokoju Justina starając się przypomnieć, który to był.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go leżącego na łóżku. A najgorsze było w tym to że leżał bez koszulki. Czułam, że muszę popatrzeć na ten sześciopak. Ma niezłe ciało.
Nie będę kłamać.
Taa, ale jest przestępcą i porywaczem.
Wciąż tam stałam i patrzyłam na niego, chyba odrobinę za długo.
-Podoba ci się to co widzisz? -zapytał z zadziornym uśmieszkiem.
Poczułam uderzającą fale ciepła na moich policzkach przez co szybko się odwróciłam zawstydzona.
-Więc gdzie mam spać? -spytałam.
-Na moim łóżku? -wypytywał mnie głupio.
-Więc.. gdzie ty będziesz spał? -spytałam powoli.
Zamrugał kilka razy.
-Na moim łóżku? -mówił to tak jakby to nie było wielką sprawą, przecież przypadkowi ludzie mogą spać na jednym łóżku.
-Mogę spać na kanapie czy gdzieś? -spytałam nerwowo.
-Nie. Nie ufam ci. Mogłabyś łatwo uciec, a na to nie mogę sobie pozwolić.
Dlaczego on chce mnie tutaj, w swoim łóżku? Te pytania chodziły mi ciągle po głowie.
-Nie chcę uciekać -powiedziałam wprost. -Pozwól mi spać na ziemi w takim razie.
Roześmiał się unosząc swoje brwi.
-Tak bardzo nie chcesz ze mną spać?
Potarłam ramiona nerwowo robiąc krok w tył.
-Boję się.. -wymamrotałam zastanawiając się czy usłyszał.
-Nie zamierzam cię skrzywdzić. Tylko jeśli mnie nie słuchasz albo lekceważysz -rzekł.
Przytaknęłam ostrożnie na to co powiedział.
Wstał i wszedł do swojej garderoby, wziął stamtąd parę rzeczy. Rzucił mi luźną koszulkę i szorty.
Złapałam je zwinnie.
-Gdzie jest łazienka?
Wskazał na drzwi po drugiej stronie pokoju, których nigdy wcześniej nie zauważyłam.
Weszłam do średniej wielkości pomieszczenia. Szybko pozbyłam się moich ciuchów, które nosiłam zeszłej nocy na plaży i wciąż miałam je na sobie. Założyłam jego bluzkę i spodenki po czym je powąchałam zdając sobie sprawę, że pachną naprawdę dobrze.
Ten sam detergent, którego używała mama mojego byłego chłopaka.
Po wcześniejszym umyciu rąk wyszłam z łazienki do sypialni i zarazem pokoju w którym znajdował się Justin. Leżał na łóżku przeglądając mój telefon.
-Dlaczego się nim bawisz? Jest mój -naskoczyłam na niego podchodząc bliżej.
Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, a uśmiech malował się na jego twarzy.
-Ładnie wyglądasz.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie -wciąż brnęłam w ten temat.
-Chcę to zrobić zanim go zniszczę -powiedział to tak jakby nic więcej nie trzeba było tłumaczyć.
-Jest warty 300 dolarów! -on chyba nie mówił poważnie.
-Ohh.. Cóż, no to będzie gówno wart gdy rozbiję go na małe kawałki -powiedział bezczelnie się uśmiechając tak jakby to nie było niczym takim, że mój trzystu dolarowy telefon zniknie.
Nagle uderzył telefonem o ścianę. Pisnęłam, gdy ponownie to zrobił. Dźwięk kruszonego szkła i metalu przerażał mnie.
-Spójrz na to -powiedział unosząc resztki telefonu. -Co za szkoda, że musiałem zniszczyć ten niesamowity telefon który miałaś.
Powiedział sarkastycznie, po czym wyjął małą kartę z resztek aparatu i przełamał ją na pół. Następni rzucił nim w ścianę naprzeciwko niszcząc go całkowicie.
-Więc jak mamy to już za sobą, możesz do mnie dołączyć -wypowiedział to najzwyklejszym tonem odsłaniając pościel obok niego.
Moja buzia wciąż była szeroko otwarta. Jak on mógł zrobić, to co przed chwilą zrobił? Spoliczkowałam go w myślach i podeszłam do łózka. Kładąc się jak najdalej od niego. Zgasił światło, a po chwili poczułam, jak oplata mnie rękoma w okół talii.
-Co ty.. -przerwało mi jego ciche chrapnięcie.
Zasnął.
Westchnęłam i zamknęłam oczy z nadzieją, że wymyślę jak się stąd wkrótce wydostać.

___
Naprawdę przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale teraz postaram się dodawać regularnie.
Przepraszam za wszelkie błędy, ale moja beta poszła już spać.
Mój twitter.

Oryginał.

4 komentarze:

  1. aefrgrhgrtsgt końcówka jest najlepsza♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. ! Serio podoba mi sie ! ;) Taki nietypowy, ale zarazem swietny ! ;)) Naprawde wielki plus za tlumaczenie :d Z niecierpliwoscia , czekam na nastepny ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. @zosianitkaa informuj : ) ?

    OdpowiedzUsuń
  4. końcówka najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń